Na majowym spotkaniu DKK dla dorosłych (29.05) rozmawialiśmy o książce „Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym” Macieja Czarneckiego. Książka wywołała gorącą dyskusję na temat działań Barnevernetu – norweskiego urzędu mającego na celu ochronę dzieci, który zyskał złą sławę wśród wielu zamieszkujących Norwegię rodaków jako instytucja odbierająca dzieci rodzinom. Reportaż Macieja Czarneckiego przekonuje, że nic nie jest czarno-białe, poznajemy bowiem wiele punktów widzenia, w tym opowieści skrzywdzonych Polaków, jak również historie ludzi, którym Barnevernet pomógł. Dowiadujemy się też, że wiele problemów wynika z różnic kulturowych w kwestii wychowywania dzieci w Norwegii i w Polsce (np. karania dzieci biciem, klapsami w Polsce wciąż akceptowanymi społecznie), z błędów urzędniczych, z uprzedzeń (zarówno Polaków do norweskiej instytucji, jak też w niektórych przypadkach norweskich urzędników do obcokrajowców) oraz różnic w postrzeganiu roli państwa, którego opiekuńcza funkcja w Norwegii od lat cieszy się ogromnym zaufaniem jej mieszkańców. Ilustruje to poniższy fragment książki:
„Norweskie państwo opiekuńcze zapewnia obywatelom i rodzinom szeroką pomoc: długie urlopy wychowawcze, hojne zasiłki, doradztwo, ale też szybko wkracza, gdy coś jest nie tak.
Państwo polskie daje mniej, ale i wymaga niewiele.
Sondaże pokazują, że Norwegowie są wśród narodów o najwyższym wskaźniku zaufania do władz. Czy jest ono uzasadnione to inna kwestia. (…)
Dla Polaków, Czechów czy Litwinów państwo przez ponad czterdzieści lat nie było oparciem, lecz faktycznym wrogiem. Bolesne przemiany po obaleniu komunizmu też nie przysporzyły mu zaufania. Wieści, że w Skandynawii fiskus pomaga ludziom rozliczyć podatki, by zapłacili jak najmniej, wciąż brzmią dla nas jak z kosmosu.
Do tego dochodzą różnice w wychowywaniu dzieci. W Norwegii za przemoc uznaje się nawet klaps czy pociągnięcie za ucho. W Polsce co trzeci obywatel uważa, że „lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło” (sondaż TNS OBOP z 2014 roku).
Wszystko to częściowo tłumaczy, dlaczego przeciwko Barnevernetowi najgłośniej protestują imigranci. Wbrew obiegowym opiniom, urząd bynajmniej nie zabiera im więcej dzieci, niż Norwegom. W przeliczeniu na tysiąc osób wskaźniki dla obu grup są niemal identyczne (dla Polaków nawet niższe). (…)
Norwegia wymarzyła sobie system, który nie tylko chroni wszystkie dzieci przed przemocą czy molestowaniem seksualnym, ale czuwa również nad ich rozwojem; który dostrzega problemy w zarodku i działa prewencyjnie, a nie dopiero po fakcie.
To ambitny projekt. Nawet gdyby wprowadzono go w życie idealnie, i tak budziłby wątpliwości obcokrajowców. No bo jak Polak – wychowany w przeświadczeniu, że rodzina to rzecz święta, jakakolwiek by była – miałby zaakceptować stwierdzenie z raportu norweskich ekspertów, że „w najlepszym interesie dziecka jest żyć w warunkach sprzyjających jego rozwojowi, niekoniecznie z rodzicami biologicznymi”?
A tu jeszcze praktyka pozostawia wiele do życzenia. (…) W czerwcu 2015 roku ponad stu prawników, psychologów i innych ekspertów zaapelowało w liście do rządu o poprawę funkcjonowania Barnevernetu, wytykając mu „daleko idące błędy w ocenach”. Inni eksperci krytykowali później te słowa jako zbyt ostre, ale rząd zaprosił ich na rozmowy i wprowadził kilka zmian. (…) Zmasowana krytyka Norwegii ze strony imigrantów wynika więc i z różnic kulturowych, i z rzeczywistych błędów pracowników społecznych. Te ostatnie są faktem, aczkolwiek ich skala jest wyolbrzymiana przez media i rodziców, zwłaszcza że Barnevernet nie może się bronić. Do tego wszystkiego dochodzi specyfika norweskiego systemu, który w sprawach o odebranie dziecka niejako ustawia urząd i rodziców po przeciwnych stronach barykady (by zagwarantować prawa tych ostatnich), znacznie rzadziej niż inne kraje przekazuje dzieci krewnym (zwykle trafiają do profesjonalnych rodzin zastępczych) i zwraca je rodzicom po dłuższym czasie (o ile w ogóle to następuje).”
Na kolejnym spotkaniu – 26 czerwca – porozmawiamy o książce „Korekty” Jonathana Franzena. Zainteresowanych udziałem w spotkaniu zachęcam do wypożyczenia książki w bibliotece.